25 lipca 2006

Dziś na lunch istne szaleństwo! Patrycja - nasz Kuk i drugi oficer w jednej osobie, zaserwował pyszne, pachnące wanilią i rodzynkami RACUCHY :) Dwa „czubate” talerze wylądowały dokładnie pomiędzy siedzącą na deku załogą,



która od dawna zaintrygowana zapachami dochodzącymi z kambuza, wreszcie mogła posmakować polskiego smakołyku. Mmmmmm, palce lizać! Racuchy rozeszły się błyskawicznie!
Już całą dobę idziemy na silniku i nic nie wskazuje, żeby coś miało się zmienić. Prawdopodobnie tak będzie już do samego Douarnenez...


26 lipca 2006

Dopływamy! Od kilku godzin towarzyszy nam lekki wiaterek. Już po jego pierwszym podmuchu zniecierpliwieni wciągnęliśmy na maszty wszystkie płótna.


Już od pewnego czasu wokół pojawiają się jachty o rozmaitych kształtach kadłuba i przeróżnych rodzajach ożaglowania, nadciągające z różnych stron.



Szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia, że możliwe są tak rozmaite kombinacje żagli na jednym jachcie, jakie teraz mogłem oglądać przez… lunetę :).



Wszystkie okręty podążają w tym samym kierunku.


Przypomina mi to wyjazdy na zloty garbusów. Im bliżej byłem miejsca, w którym odbywał się zlot, na który właśnie zmierzałem, tym więcej kolorowych garbusów z różnych stron kraju spotykałem na drodze i pobocznych parkingach, a wszystkie kierowały się do tego samego celu :).

Niedługo zwodujemy ponton,

więc będzie okazja żeby „obfotografować” Soterię pod pełnymi żaglami z poziomu wody i niewielkiego dystansu.


Po sesji zdjęciowej oczom załogi ukazały się zabudowania miasteczka Douarnenez,

więc zwinęliśmy wszystkie żagle i na silniku z ogonem w postaci pontonu skierowaliśmy bukszpryt w kierunku wejścia do portu.


Ponton z mocnym silnikiem jest konieczny w ciasnych marinach. Pomaga „zaparkować” jacht popychając z boku jego dziób i zmniejszając tym samym promień skrętu. Tym razem nie używaliśmy jednak pontonu jako „tug’a”. Przez radio UKF organizatorzy festiwalu skierowali nas do „basenu rybackiego”, który przeznaczony był dla jachtów wielkości Soterii czyli ok. 25 metrów.
Okazało się, że ponieważ przybyliśmy dzień przed rozpoczęciem festiwalu – dokładnie w środku tygodnia – ten basen portowy zajmowało dopiero kilka innych jachtów,

wszystkie – tak jak my – stojące na bojach, czyli bez bezpośredniego zejścia na keje. Ponton posłużył nam zatem do komunikacji z lądem. Wieczorem udaliśmy się na spacer i pierwsze zwiady :)